2011.03.01
Głucha mucha
Była sobie kiedyś mucha,
Z pozoru całkiem zwyczajna,
Lecz mucha ta była głucha,
A poza tym całkiem fajna:
Miała zieloną głowę,
A na niej kolców parę,
Deskorolkę i rower,
Do tego starą gitarę.
Miała dziwne maniery:
Na obiad jadła powidła,
Codziennie słoiki cztery.
I miała różowe skrzydła.
Choć głucha była jak pień,
Chciała śpiewakiem zostać,
Więc się przez cały dzień
Musza muzyka niosła.
Śpiewała także w nocy,
Budząc ze snu komara.
Który nie zmrużył oczu,
Więc muszę tłumaczyć się stara:
-Moja droga sąsiadko-
Mówi komar i ziewa
-To zdarza się bardzo rzadko,
Że mucha po nocach śpiewa.
-Pan się nie znasz na sztuce.
Pan tylko bzyczy i bzyczy.
A ja się śpiewać uczę.
Czy Pan tego nie słyszy?
-Pani to śpiewem nazywa?
Te piski,wrzaski i krzyki?
Ze snu sąsiada zrywać.
Co to za dziwne nawyki?
Smutna mucha siedzi, płacze:
-Na nic treningi, wszystko,
Już nie zostanę raczej
Znaną w świecie artystką.
Wtem wpada na pomysł nowy,
Że pójdzie do apteki.
Kupi aparat słuchowy
I na sen w nocy leki.
Od tej pory już mucha
Mogła zostać artystką,
Bo nie była już głucha
Słyszała co śpiewa, wszystko.
Śpiewa całymi dniami,
Komar do taktu jej bzyczy,
Nawet pszczoła z pszczółkami
Taniec nad kwiatkiem ćwiczy
Fojerman
|