2006.01.20
Dąb
Rośnie przy drodze stary dąb,
osłaniając mnie swoim cieniem.
Nie wiem od kiedy jest tu i skąd,
choć mijam go codziennie.
Stoi od lat tak dąb staruszek,
nikt uwagi nań nie zwróci,
więc opowiedzieć wam muszę,
dlaczego dąb się smuci.
Usiadłem kiedyś pod starym drzewem,
żeby odpocząć chwileczkę,
wyjąłem z torby kanapkę z chlebem,
by podjeść sobie troszeczkę.
Oparłem się o pień plecami,
a drzewo zaskrzypiało
i zaszumiało smutno liściami,
jakby je coś zabolało.
Patrzę na pień stary, spękany,
zmęczony przez wieki całe
i widzę w korze nacięcia, rany,
gałązki obolałe.
Pytam więc dęba cichutko:
co ci się stało staruszku?
A on mi odpowiada smutno,
co leży mu na serduszku:
Ciężko być dębem z liściami,
stać tu przez tyle czasu,
samotnie dniami, nocami,
na skraju wielkiego lasu.
Nikt dęba nie szanuje,
gałązki łamią dzieciaki,
a przecież dąb wtedy czuje
ból przeogromny taki.
Gdy byłem jeszcze mały,
nadłamał mnie ktoś w połowie,
blizny pozarastały,
lecz ból pozostał w głowie.
Do tego, dnia pewnego,
jakaś dziewczyna nożem
wycięła imię kochanego
na mojej dębowej korze.
Ktoś trawę wypalał przy drodze,
opalił dębowi liście,
zrobił dębowi szkodę,
nie martwiąc się oczywiście.
Gdy tak słucham tej opowieści
i w wyobraźni to widzę,
dąb smutno liśćmi szeleści,
a ja się za ludzi wstydzę.
Ruszyłem w dalszą drogę,
czerwony ze wstydu na gębie,
jedynie, co zrobić mogę,
przeprosić ciebie dębie.
Szanujmy wszyscy przyrodę,
gdziekolwiek jesteśmy, wszędzie,
bo gdy zniszczymy lasy, wodę,
przyszłości dla nas nie będzie.
Fojerman
|